ameryka

COLLEGE ON THE STREET

Jako studentka śmiało mogę powiedzieć, że studia to fajna sprawa. Nowe znajomości, nowe miasto, setka możliwości i duży krok do przodu. Naprawdę, cieszę się, że studiuję, jednak… czegoś mi brakuje, ba – nawet wiem czego. Nie wiem czy wpływ ma na to moje niezmienna miłość i fascynacja Stanami Zjednoczonymi, jednak… brakuje mi studenckiego klimatu rodem z Yale, Harvardu czy NYU. Wiecie o czym mówię? Chyba każdy z nas oglądał The Social Network, Amercian Pie czy klimatyczną GossipGirl.

Amerykańskie college mają jakiegoś ducha, klimat zaczarowany w tych starych kampusach, który jest nie do pobicia i sprawia, że chętnie bym tam pozostała wiecznym studentem.

Cała otoczka związana z oczekiwaniami, historią tych miejsc, aspiracjami intensywnie działa na psychikę i.. ciało. Bo amerykańskie college mają coś, czego nasze uczelnie nie mają: bluzy.

yale

Tak, brzmi zabawnie, prawda? Jednakże w tak mocno akcentowanym trendzie tego sezonu, gdzie przewija się (już opisywana przeze mnie) magia NBA, fenomen SWAG i, tzw. „50Cent-style” wspomniane bluzy stają się idealnym miszmaszem i kwintesencją tych styli. Aż muszę użyć tego prostego stwierdzenia, no bo naprawdę – te bluzy są zajebiste. Mocno, bardzo mocno się dziwię, dlaczego rozkapryszone nastolatki ze Stanów uważają ten ciuch za znienawidzony „mundurek” przeznaczony dla pryszczatego nerda. Gdybym mogła nosić taką bluzę to chętnie bym została pryszczatym nerdem, serio – mogę się zamienić?

Wracają jednak na poważnie do tematu, ja oczami wyobraźni widzę jak takie bluzy idealnie wpisują się w klimat streetwear’owy. U nas. Czy nikt wcześniej tego nie dostrzegł?! Nie ma rzeczy do której by nie pasowały. Właściwie to sama nie wiem co nowego wniosły by w streetstyle, bo ogrom ciuchów wzorowanych jest obecnie właśnie na tych bluzach. Cała masa. Jednak nie sztuką jest nosić bluzę inspirowaną kimś-tam czy czymś-tam. To tak jak z podrabianymi torebkami – okej, ładnie wygląda, ale do oryginału jej brakuje, pomimo tego, że nikt się nie pozna. Ale gdzie satysfakcja ja się pytam? Co z nią?

univ

Monika Olejnik jest ogromną szczęściarą, bo w ostatnim wywiadzie dla (już nie pamiętam jakiego) pisma modowego przyznała, że taką oto oryginalną bluzę posiada. Coś fantastycznego móc ją mieć. Wyobrażacie sobie dostać taką bluzę, w bordowym kolorze Harvardu czy innej uczelni? Nie taką prosto z sieciówki, lecz taką made by college? Wiecie, to tak jak z pizzą – możecie jeść ją na całym świecie, ale i tak najlepsza będzie ta z Neapolu. Dlatego ten, już wkrótce, jesienny sezon otwieram hasłem: AMERYKAŃSKIEJ BLUZY Z COLLEGE’ u, której poszukiwać będę i której samozwańczo zostaję polskim ambasadorem. Na ten moment, moim nr 1 wśród streetstyle’owych rzeczy zostaje właśnie ona.

coll

Mam nadzieję, że rozumiecie tę zajawkę – a może sami, już dawno, to co ja dopiero zauważyłam, wy odkryliście? Tak czy siak, odsyłam Was do filmów o amerykańskich szkołach (bo edukować trzeba się stale, i jak to mówią – nigdy mało) i chętnie zobaczę na ulicach jak uczelniany trend zakwitnie w nowym roku akademickim.